niedziela, 1 kwietnia 2012

Rozdział 11

Wszystkich zamurowało. Stali nie wiedząc co robić. Kelsey chciała pójść za Tomem, ale Max jej na to nie pozwolił.
― Lepiej żebyś teraz sobie poszła. ― powiedział do niej.
Dziewczyna popatrzyła się na wszystkich i zatrzymała wzrok na Ani.
― To wszystko Twoja wina! ― powiedziała i wyszła.
Wszyscy zaczęli szeptać o tym co się stało. Nathan odwrócił się do Ani i zapytał:
― Wszystko w porządku? Nic Ci się nie stało? Nie zrobiła Ci nic?
― Nie. Wszystko w porządku. ― odpowiedziała. ― Ale… Biedny Tom… Co on musi teraz czuć…?
Odwróciła się i zaczęła iść na górę. Chciała z nim porozmawiać i przeprosić. To była jej wina, że to wszystko się wydarzyło. Nathan poszedł za nią, zaprowadził ją do pokoju Toma. Dziewczyna zapukała, a gdy nie było odpowiedzi nieśmiało popchnęła drzwi i weszła, a za nią Nath. Tom leżał na łóżku z zamkniętymi oczami. Ania podbiegła do niego i klękła przy łóżku.
― Tom tak bardzo Cię przepraszam. To moja wina. Nie powinnam była tak się zachowywać. Teraz to rozumiem. Ona mogła to wszystko źle zrozumieć. Przecież każda normalna dziewczyna byłaby zazdrosna. Ja jej to wszystko wytłumaczę i już nie będę tak się zachowywała.
Chłopak milczał. Nathan przyglądał się temu i widział, że Ania naprawdę czuje się odpowiedzialna za to co się wydarzyło. A przecież tak nie było. Tom otworzył oczy i spojrzał na nią.
― To nie Twoja wina. A każda normalna dziewczyna ufała by swojemu chłopakowi. Przecież nic nie zrobiłaś. My nic nie zdobiliśmy. ― sprostował. ― Byłaś i jesteś jedynie dobrą przyjaciółką i ona powinna ten fakt zaakceptować, a nie rzucać się na Ciebie i obrażać. Dziękuję, że chociaż Ty się przejmujesz mną i tym co ja chcę i czuję.
― Pewnie, przecież jesteś moim adoptowanym bratem. ― zażartowała żeby go rozweselić.
Podziałało uśmiechnął się i wstał.
― Nie ma co tu siedzieć i żalić się. ― powiedział i dodał jeszcze z uśmiechem ― Nath dobrze widzieć, że wróciłeś.
Puścił mu oko. Była to aluzja, której Ania nie zrozumiała. Nathan natomiast kiwnął głową na znak, że zrozumiał o co mu chodziło, dając tym samym potwierdzenie tego nad czym Tom rozmyślał ostatnio.
― Skąd? Ale o co chodzi? ― zapytała Ania.
― Dowiesz się w swoim czasie. ― powiedział Tom przytulając ją.
Zeszli na dół i kontynuowali przerwaną zabawę, w czasie której Nathan nie odstępował Ani, próbując zbliżyć się do niej. Tom widząc już zmianę Natha, trochę mu pomógł. W czasie tańca podstawił lekko nogę dziewczynie, która padła w objęcia Nathana, a następnie z miną „to nie ja, to on” wtopił się w resztę tłumu. Ani wydawało się to dość dziwne, że się przewróciła, ponieważ nie była typową niezdarą, dlatego zaczęła podejrzewać spisek Toma, gdy tylko zobaczyła jego uśmiech od ucha do ucha, jak u dziecka, które właśnie dostało ogromne pudełko lodów. No ale cóż mogła zrobić. Podparła się na chłopaku, który uraczył ją przy tym wielkim uśmiechem. Szczerze to chyba ledwo mógł się powstrzymać przed wybuchnięciem śmiechem, nie miało to jednak związku z samym upadkiem Ani, lecz z tym, że chłopak zrozumiał chyba intencje przyjaciela. Poszedł więc za jego rozumowaniem i tańczył ciągle z Anią pod pretekstem jej rzekomej niezdarności i chęci pomocy przy kolejnym, ewentualnym wypadku.
Większość uczestników była już porządnie wstawiona i zaczęli być dla wszystkich tacy milusi, ze wszystkimi chcieli się przytulać i całowali się na wzajem. Wyglądało to przekomicznie, gdy Max podszedł do Sivy i zaczął mu wyznawać miłość, a Siva zaczął udawać niedostępnego. Jedynie Nathan z chłopaków był trzeźwy. Odwiózł Michelle i Nareeshę do domu. Gdy wrócił miał odwieźć Monikę i Anię, jednak okazało się, że reszta zgrai uparła się i też chcą je odwieźć. Wpakowali się do dwóch samochodów i nie chcieli wyjść. Nathan i dziewczyny stwierdzili, że już jak tak bardzo chcą to niech też jadą. Jedno auto prowadził Nath, a drugie Monika. Pod domem dziewczyn nie było lepiej. Wszyscy chcieli koniecznie odprowadzić Monikę i Anię pod same drzwi. Wyczołgali się z samochodów, robiąc przy tym takie zamieszanie, że dziewczyny stwierdziły, że powinni wejść do środka i się trochę uspokoić, zanim obudzą sąsiadów. Gdy weszli do domu, tak starali się być cichutko, że uciszali się ciągle nawzajem, z czego wynikło jeszcze większe zamieszanie. Jay i Siva zasnęli na wycieraczce przy drzwiach. Choć nie wiadomo skąd oni się tam do diabła wzięli. Max natomiast położył się na stole w kuchni i przykrył obrusem. To chyba dlatego, że stracił gdzieś po drodze swoją koszulkę. A Tom, to jak Tom znalazł w jakiejś szufladzie serpentyny do ozdabiania prezentów i zaczął ich dekorować, śmiejąc się przy tym jak chochlik.
Stanęło na tym, że nie byli wstanie już wrócić do domu więc zostali u dziewczyn. Nathan zaprowadził Toma do pokoju wskazanego przez Monikę, a Ania przyniosła koce dla reszty chłopaków aby nie zmarzli w nocy. Nie miała zamiaru się z nimi o tej porze ciągać. Niech zostaną tam gdzie są. Gdy Tom został opatulony przez Monikę i zasnął, dziewczyna wskazała pokój dla Natha i poszła się położyć. Ania wracając na górę zajrzała do Toma i sprawdziła, czy przypadkiem nie narozrabiał, a następnie zapukała do Natha, ale chłopak już chyba zasnął, bo gdy weszła leżał już w łóżku. Dziewczyna podeszła i przykryła go zwiniętą kołdrą, a następnie udała się do siebie.
Jeszcze w nocy Monika przyszła do pokoju Ani i położyła się z nią, ponieważ jej pokój był koło pokoju Toma, a on zaczął gadać przez sen i nie mogła spać. Następnego dnia około godziny 12 dziewczyny obudziły się i znalazły przed drzwiami Toma, który obudził się w nocy i zaczął chodzić po pokojach, aż znalazł pokój dziewczyn. Niestety nie mogąc otworzyć drzwi położył się przed nimi. Monika i Ania wciągnęły go do środka i zostawiły samego a następnie zeszły na dół zrobić śniadanie. Postawiły na placki z jabłkami. Gdy już kończyły, Max przebudził się, bo poczuł w końcu smakowite zapachy.
― No i jak się spało? ― zapytała Ania.
― Trochę twardo. Co na śniadanie?
― Placki z jabłkami. Obudź resztę. Jay i Siva są przed drzwiami, Nathan i Tom na górze w pokojach.
― A to co? ― zapytał się zdziwiony Max, zdejmując z siebie ozdoby.
― Tom zabawił się wczoraj w stylistę. ― zaśmiała się Ania.
Max wstał ze stołu, zdjął z siebie wszystkie dekoracje i poszedł po resztę, zabierając wcześniej ze sobą kilka gorących placków. Gdy doszedł do pierwszej dwójki zaczął tak się śmiać, że obudził ich tym. Chłopaki leżeli przed drzwiami w objęcia jak dwa gołąbki. Zakomunikował im, że zaraz będzie śniadanie i poszedł na górę. Tam zaglądał po kolei do każdego pokoju. Jako pierwszego znalazł Natha, który już nie spał, właśnie się ubrał i poszedł z Maxem szukać Toma. Weszli do jego pokoju ale go tam nie było. W tym czasie Monika poszła zobaczyć dlaczego tak długo nie wracają.
― Nie ma Toma. ― stwierdził Nath.
― On to w ogóle dostanie ode mnie. W nocy zaczął tak gadać przez sen, że nie mogłam zasnąć, więc poszłam spać do Ani, a gdy się obudziłyśmy znalazłyśmy go pod drzwiami naszego pokoju. Jak wychodziłyśmy to wciągnęłyśmy go do środka. ― wytłumaczyła Monika prowadząc chłopaków do pokoju Ani.
A tam na wielkim łóżku, rozwalony jak byk leżał Tom. Chyba się przebudził i położył tam, bo gdy dziewczyny wychodziły leżał na puchatym dywanie. Musiało mu się też coś przyśnić, bo wylądował w dziwnej pozycji. Leżał w poprzek łóżka z całą kołdrą na głowie. Wszyscy zaczęli się śmiać.
― Tom! Wstawaj! ― krzyknęła Monika.
 Chłopak podskoczył na łóżku wyraźnie zaspany.
― Co Ty w ogóle tu robisz? ― zapytał Max. ― Dostałeś przecież swój pokój.
― Yyy… jakoś nie pamiętam.
― Dobra wstawaj. Śniadanie czeka. ― oznajmił wkładając placka do ust.
― O, a co to? ― zapytał Tom chcąc zabrać ostatniego placka Maxowi.
― Eee.. To moje idź sobie weź. ― powiedział i wybiegł z pokoju krzycząc jeszcze. ― O ile cokolwiek zostanie.
Nathan wybiegł szybko za Maxem, a Tom z lekkim opóźnieniem dołączył do nich. Ania siedziała już przy stole z Jayem i Sivą, którzy opychali się w najlepsze, gdy do kuchni wparował Max, a za nim Nath uśmiechając się do dziewczyny. Zaraz rzucili się na placki, które szybko zniknęły z talerza. Gdy Tom dotarł do kuchni nie było już na nim żadnego.
― Dzięki wielkie. ― powiedział do chłopaków.
Oni jedynie uśmiechnęli się złośliwie trzymając ostanie placki z talerza w rękach.
― Ale Wy jesteście mili. ― oznajmiła Ania.
― Mógł wstać wcześniej. ― powiedział z pełną buzią Max.
Ania wstała od stołu podeszła do blatu przy kuchence i wyciągnęła kolejny, pełen talerz placków i podeszła do Toma.
― Muszę Was rozczarować jest jeszcze jeden talerz. ― zaśmiała się Ania, gdy wszyscy rzucili się na Toma, który teraz trzymał wszystkie placki.
― A dla nas to nie zostawicie. ― zapytała Monika wchodząc do kuchni chwilę później.
Wszyscy popatrzyli się na prawie już pusty talerz.
― Sorki. Ale to jest takie dobre… ― usprawiedliwiał się Jay.
― Nie musicie się martwić dla nas jest oddzielny talerz. Wiedziałam, że tak będzie więc się zabezpieczyłam. ― odpowiedziała Ania, a chłopaki wrócili do pałaszowania talerza.
Po skończonym śniadaniu chłopcy zaczęli się żegnać z dziewczynami. Gdy wszyscy siedzieli już w samochodzie i czekali tylko na Nathana, chłopak podszedł do Ani.
― To skoro spałem u Ciebie już dwa razy i kilka razy uratowałem… ― zaczął żartem ― …to może wyszli byśmy gdzieś jutro? ― dokończył już poważnie, a potem spojrzał jej w oczy, uśmiechając się delikatnie.
― To do jutra. ― powiedziała i nieśmiało pocałowała Natha w policzek.
Szczęśliwy chłopak wrócił do samochodu i odjechali.

 _______________________________________
 W końcu w domu z pełnym dostępem do neta:)! (który mi dziad jeden szwankuje;[ ale przynajmniej jest)
Oto rozdział dla Was, który dedykuję wszystkim, a  w szczególności Kini***, Peace;*, love., Kindze:*
Wyszedł dłuuuugi... Mam nadzieję, że wszystkim się spodoba i będziecie chętnie komentować:))

3 komentarze: