poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Rozdział 36


Następnego dnia rano dziewczyny pojechały na lotnisko, żeby odebrać rodziców i siostrę Moniki. Już na miejscu Ania stała i rozglądała się ciągle za gośćmi, a Monika dreptała w miejscu, nie mogąc powstrzymać nerwów. Bała się trochę, co jej tata może zrobić. W stosunku do jej chłopaków nie bywa za miły. Ale co poradzić? Tacy już są ojcowie. Aż dziwiła się, że do Marcina zwracał się tylko per „czereśniak”. Monika zaczęła się nad tym dogłębniej zastanawiać, ale te przemyślenia przerwała jej przyjaciółka, która szturchnęła ją i powiedziała:
― Patrz! Już są!
Dziewczyna spojrzała we wskazanym kierunku i ujrzała swoich rodziców z Agatą, „pałętającą się pod nogami”. Rodzice Moniki podeszli do dziewczyn i przywitali się. Agata nawet na to nie zwróciła uwagi. Była zajęta pochłanianiem widoków. Była pierwszy raz tak daleko i nie wiadomo kiedy nadarzy się okazja na powtórzenie tego, dlatego też zawzięcie wszystko oglądała. Oczywiście Krysia, jak to matka bez przerwy powtarzała, „jak tak mogłaś i nic nam nie powiedziałaś o całym zajściu. Wiesz jak się przestraszyliśmy jak się o tym dowiedzieliśmy”. Monika tysiąc razy przepraszała i zapewniała, że to tylko tak groźnie wyglądało, ale to i tak nic nie pomogło. Jej mama i tak wiedziała swoje. Za to Zdzisiek, o dziwo na razie nic się nie odzywał. Stał jedynie i się troszkę rozglądał. Po przywitaniu i chwili neutralnej rozmowy wszyscy poszli na parking, zapakowali się do samochodu i pojechali do domu. Przez całą drogę Monika musiała zmyślać całą historię, o tym co się stało. Nie mogła im powiedzieć, że to zazdrosna była Toma ją potrąciła. Nie chciała przecież stawiać go w złym świetle. O ciąży naturalnie też nie wspomniała, bo by od razu zaciągnęli ją z powrotem do Polski. Już w domu, dziewczyny zrobiły coś do jedzenia i podały herbatę. Mama Moniki trochę się uspokoiła wiedząc, że nic się jej córce nie stało. Dlatego też temat zszedł, mimo niechęci dziewczyny, na chłopaka z którym Monika miała zdjęcie, gdzie czule się obejmowali.
― Monika powiedz mi co to za chłopak? A co z Marcinem? Przecież tyle z nim byłaś! Dlaczego coś takiego zrobiłaś? ― pytała jej mama.
― Mamo z Marcinem to już koniec. I to nie moja wina, jak insynuujesz… ― Monika opowiedziała co się dokładnie stało.
Krysia była w szoku. Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała. Zdzisiek bardzo zdenerwował się tym i zaczęło go nosić. Z jego ust wylewał się potok przekleństw. Jak by mógł to dorwałby Marcina, choć nie wykluczone, że teraz, gdy go spotka coś się stanie. No to teraz już kaplica, pomyślała Monika. W takim stanie jeszcze gorzej zareaguje na Toma. W tym momencie zadzwonił telefon Ani. Był to Nathan.
― Hej co tam? ― odebrała Ania.
― Hej Skarbie. Możemy już przyjechać? Tom trochę się denerwuje i nie może usiedzieć w miejscu. Zaraz rozwali nam dom jak się nie uspokoi… ― oznajmił Nath.
― No w sumie to możecie już przyjechać. ― Ania uśmiechnęła się do siebie widząc minę Moniki.
― Ok. to niedługo będziemy. ― chłopak rozłączył się.
― Tom i Nathan niedługo przyjadą. ― oznajmiła Ania wszystkim.
Monika zbladła.
― Kochanie powiesz nam coś o tym chłopaku? ― Krysia znowu zaczęła.
Monika wzięła głęboki wdech i zaczęła opowiadać. Z każdym słowem Krysia robiła coraz większe oczy, a dziewczyna opowiadając o Tomie rozmarzyła się. Przypomniały jej się wspólne chwile z nim. Jego uśmiech i dziwne miny, które czasami robił. Uwielbiała je. Na wspomnienie tego, uśmiechnęła się do siebie i dodała na koniec:
― …Jestem z nim szczęśliwa.
― No skoro tak mówisz. Mam nadzieję, że tak jest… ― skwitowała Krysia.
Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Ania wstała i poszła otworzyć. Przed drzwiami stał uśmiechnięty Nath, który od razu pocałował dziewczynę na powitanie, a za nim, z miną cierpiętnika stał Tom. Ania widząc jego minę podeszła do niego i przytuliła go.
― Tom słuchaj. Nie możesz się bać. Musisz być twardy, stanowczy… Musisz pokazać, że zależy Ci na Monice…  ― Ania poklepała go po ramieniu.
― Dobra… Ok. rozumiem…
Chłopak zebrał się w sobie. Musi pokazać, ze może się zaopiekować Moniką, że nic jej przy nim nie zabraknie, że będzie kochana i szanowana… Tylko to się teraz liczyło. Odważnym krokiem wszedł z Anią i Nathem do salonu.
― Mamo, tato… To jest Tom mój chłopak… ― dziewczyna podeszła do niego i przytuliła go.
Zdzisiek podszedł do Toma i wyciągnął rękę. Chłopak chwycił ją, myśląc, że to dobry znak, że może nie było się czym obawiać, ale jego nadzieja prysła, jak bańka mydlana, gdy tylko chwycił dłoń Zdziśka… Tom poczuł ogromny ból, jakby mu rękę miażdżyło, jakby ktoś wsadził jego rękę w imadło i powoli je zaciskał, zgniatając jego kości… Tom cały czas patrzył się na twarz taty Moniki, dlatego zanim jego twarz wykrzywiła się w grymasie opamiętał się i nie dał po sobie nic poznać. Uśmiechnął się lekko i w odpowiedzi równie mocno ścisnął dłoń Zdziśka, spoglądając mu prosto w oczy. Tata Moniki rozluźnił uścisk z lekkim grymasem na twarzy, widząc, że na Tomie nie robi to najmniejszego wrażenia, a nawet sam pokazuje swoją siłę. Dobrze, że ćwiczę, pomyślał Tom. Gdy chłopak puścił dłoń Zdziśka, lekko tak aby nikt nie zauważył strząsnął nią i rozmasował. Następnie podszedł do Krysi i pocałował ją w rękę i udał się w stronę Agaty. Nathan stwierdził, że też wypada się przedstawić. Podszedł najpierw do Krysi i też pocałował ją w rękę, kolejny był Zdzisiek, który podał mu rękę nie zwracając na niego najmniejszej uwagi. Na końcu poszedł do Agaty. Po chwili chłopcy wrócili do Moniki i Ani, i usiedli na kanapie.
― Tom, to może opowiesz nam coś o sobie, żebyśmy mogli Cię lepiej poznać. ― zwróciła się do niego Krysia.
Chłopak miał wrażenie, że mama Moniki chyba go polubiła, dlatego zaczął opowiadać o swojej rodzinie, skąd pochodzi i tego typu sprawy. Krysia bardzo uważnie słuchała i uśmiechała się do niego i Moniki. Dziewczyna zaczynała odczuwać ulgę, gdy w pewnym momencie Zdzisiek wypalił:
― A dlaczego niby sądzisz, że jesteś odpowiedni dla Moniki?
― A dlaczego miałbym nie być? ― odpowiedział pytaniem na pytanie, ale nie dał szansy odpowiedzieć na nie Zdziśkowi. ― Monika mnie wybrała. Ja ją Kocham. I jakimś cudem ta wspaniała dziewczyna odwzajemnia moje uczucia. Jesteśmy razem szczęśliwi i to chyba najlepszy dowód… ― Tom wziął sobie do serca radę Ani.
Ania była dumna z Toma, a zarazem była też w szoku. Nie spodziewała się, że Zdzisiek będzie się tak zachowywał. Wydawał się być pod wrażeniem, zachowania Toma. Może dzięki radzie Ani chłopak przekonał go do siebie swoją pewnością. Reszta rozmowy przebiegła w miarę normalnie i bez żadnych niespodzianek. Jedynie Krysia zadawała Tomowi jakieś pytania, na które chłopak z chęcią odpowiadał. Tak zleciał czas do wieczora. Było nawet miło, bo Tom i Monika się trochę rozluźnili. Chłopak zaczął nawet żartować, z czego oczywiście wszyscy (oprócz Zdziśka) się śmiali. O 20:00 rodzice Moniki mieli mieć samolot powrotny. Niestety mimo nalegań dziewczyn nie chcieli zostawać. Przylecieli jedynie aby upewnić się, że wszystko jest w porządku. Musieli szybko wracać, bo zostawili remont domu, który są zmuszeni szybko skończyć. Tak więc wszyscy pojechali na lotnisko, aby pożegnać się z gośćmi. Tom i Nath jako dżentelmeni także pojechali. Po odprawie Monika i Ania wyściskały się z rodzicami Moniki. A Zdzisiek podszedł do Toma i zwrócił się do niego:
― Przejdziemy się? ― powiedział i ruszył, nie czekając na odpowiedź chłopaka.
Tom szybko dogonił go, ale ten zatrzymał się raptownie kilka metrów dalej. Odwrócił się w jego stronę i zaczął:
― Zauważyłem, że jesteś odpowiedzialny i zależy Ci na Monice… A to dobrze…
― Bo tak jest. Bardzo ją Kocham… ― Tom poczuł małą ulgę, która szybko prysła.
― Ale to nie znaczy, ze Cię polubiłem, czy akceptuję… ― przerwał mu tata Moniki.
Tom zrobił zdezorientowaną minę. Co to miało znaczyć? pomyślał. No i dostał odpowiedź:
― I tak Ci nie ufam… Ale skoro Monika chce być z Tobą… Niech i tak będzie… Ale wiedz, że jeśli cokolwiek jej zrobisz, skrzywdzisz ją lub niech się tylko dowiem, że płakała choć raz przez Ciebie, choć jedną łez uroniła, a znajdę Cię… nie ukryjesz się…
Tom chciał coś powiedzieć, ale zdążył otworzyć tylko usta, bo został uprzedzony.
― I jeszcze jedno… Trzymaj węża w spodniach… I nawet nie zbliżaj się z nim, wiesz gdzie…
Zdzisiek widząc minę chłopaka dodał:
― Cieszę się, że porozmawialiśmy.
Tata Moniki odszedł zostawiając Toma samego, w kompletnym osłupieniu. Po chwili jednak wrócił do reszty i pożegnał się z nimi. Rodzina Moniki wsiadła do samolotu i odleciała. Tom poczuł w końcu ulgę.
― Nareszcie po wszystkim i nie było chyba tak źle… ― powiedział.
Wszyscy zaczęli się śmiać, rozładowując atmosferę. Ania nie mogła powstrzymać śmiechu, widząc minę Toma, gdy to mówił. Przez ten śmiech zgięła się prawie w pół. W pewnym momencie wyprostowała się i poczuła ogromny ból, przeszywający jej całe ciało. Raptownie przestała się śmiać i spojrzała przestraszona na Natha, który stał naprzeciwko niej. Ania złapała się za brzuch, gdzie było centrum tego niewyobrażalnego bólu. Czuła jak jej ciało odmawia posłuszeństwa. Nie mogła niczym poruszyć. Nogi ugięły się pod nią, a jej oczy polowi zaczęły się zamykać…

_____________________________________
Nareszcie jest ;P
Nie będę się wypowiadać, bo dostane jeszcze szlaban i co wtedy?!
A ja nie chcę szlabanu Kochana Monisiu ;***
Tak więc nic nie mówię ;P
Czekam jedynie na to co o tym Wy sądzicie ;D
KOCHAM WAS ;*

PS. Mam ciężki zawał! Ponad 4 500 wejść!!!
Jestem Wam bardzo wdzięczna, że czytacie moje (nie powiem wypociny, bo dostanę szlaban) opowiadanie ;* Dziękuję za Tyle Waszych wspaniałych komentarzy, które podnoszą mnie na duchu i zachęcają do dalszego pisania ;* Aż się popłakałam jak zobaczyłam tą liczbę! Jesteście W I E L K I E ! Ubóstwiam WAS ;****


7 komentarzy:

  1. to my ubóstwiamy Ciebie za tak świetne opowiadanie ;*
    a rozdział suuper! :D
    dawaj szybko następny ☻

    OdpowiedzUsuń
  2. Super
    To by cie ubóstwaimi i dziękujemy za to opowidanie
    Masz niewątpliwy talent,podziel się
    Czekam na nexta ^^

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale się ulałam z rozmowy Toma i Zdziśka
    Super czekam na next ! ;)
    Co jest Ani ?! O.o dawaj szybko następny ;**** !!!!!!
    kocham cie <33

    OdpowiedzUsuń
  4. ― I jeszcze jedno… Trzymaj węża w spodniach… I nawet nie zbliżaj się z nim, wiesz gdzie…
    ahahahahahahaha xd nie wyrabiam z tego zdania! xd haha xd rozdział jak zwykle świetny, oby Ani nic złego się nie stało ;c

    OdpowiedzUsuń
  5. Miły ten tata Moniki ;) Zastanawia mnie tylko, czy Tom posłucha rad Zdziśka.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dawaj następne rozdziały!!!!!!
    Bo kocham czytać twojego bloga:)

    OdpowiedzUsuń
  7. hahaha, świetny rozdział! ;)
    No po prostu, przez cały czas kiedy to czytałam na mojej twarzy był szeroki uśmiech.
    I teraz też jest.
    Po prostu za każdym razem kiedy wchodzę na tego bloga, gęba mi się śmieje do monitora. ;D
    Dlatego tak bardzo to kocham.!!! :*
    To jedno zdanie mnie rozwaliło.
    ,,― I jeszcze jedno… Trzymaj węża w spodniach… I nawet nie zbliżaj się z nim, wiesz gdzie…''
    hahaha. Wyobrażam sobie minę Toma, kiedy to usłyszał. hahaha xd
    Na pewno musiał się nieźle zdziwić.
    A na końcu to już w ogóle mnie przestraszyłaś...
    Co się stało Ani?!
    Boję się, że będzie to coś złego. O.O
    A może... moze ona osiągnęła stan błogosławiony?! ^^
    Ale pojechałam po religii. xd
    Jakbym słyszała swoją katechetkę. xd
    Dobra, dobra nie zanudzam, kochanie, bo pewnie już dawno skończyłaś to czytać.
    Pisz szybko nexta, bo muszę wiedzieć, co będzie dalej!!! ;***
    A i jeszcze jedno.
    Bardzo dobrze, ze nie napisałaś wypociny, bo chyba bym cię zabiła albo użyła swojej słabej kary.
    Gratuluję tak ogromnej liczby wejść! ;D
    Należy ci się! :)
    No dobra teraz to już na serio kończę...
    Też cię kocham miśku mój!!! <3

    OdpowiedzUsuń