Następnego dnia rano dziewczyny
pojechały na lotnisko, żeby odebrać rodziców i siostrę Moniki. Już na miejscu Ania
stała i rozglądała się ciągle za gośćmi, a Monika dreptała w miejscu, nie mogąc
powstrzymać nerwów. Bała się trochę, co jej tata może zrobić. W stosunku do jej
chłopaków nie bywa za miły. Ale co poradzić? Tacy już są ojcowie. Aż dziwiła
się, że do Marcina zwracał się tylko per „czereśniak”. Monika zaczęła się nad
tym dogłębniej zastanawiać, ale te przemyślenia przerwała jej przyjaciółka,
która szturchnęła ją i powiedziała:
― Patrz! Już są!
Dziewczyna spojrzała we
wskazanym kierunku i ujrzała swoich rodziców z Agatą, „pałętającą się pod
nogami”. Rodzice Moniki podeszli do dziewczyn i przywitali się. Agata nawet na
to nie zwróciła uwagi. Była zajęta pochłanianiem widoków. Była pierwszy raz tak
daleko i nie wiadomo kiedy nadarzy się okazja na powtórzenie tego, dlatego też
zawzięcie wszystko oglądała. Oczywiście Krysia, jak to matka bez przerwy
powtarzała, „jak tak mogłaś i nic nam nie powiedziałaś o całym zajściu. Wiesz
jak się przestraszyliśmy jak się o tym dowiedzieliśmy”. Monika tysiąc razy
przepraszała i zapewniała, że to tylko tak groźnie wyglądało, ale to i tak nic
nie pomogło. Jej mama i tak wiedziała swoje. Za to Zdzisiek, o dziwo na razie
nic się nie odzywał. Stał jedynie i się troszkę rozglądał. Po przywitaniu i
chwili neutralnej rozmowy wszyscy poszli na parking, zapakowali się do
samochodu i pojechali do domu. Przez całą drogę Monika musiała zmyślać całą
historię, o tym co się stało. Nie mogła im powiedzieć, że to zazdrosna była
Toma ją potrąciła. Nie chciała przecież stawiać go w złym świetle. O ciąży
naturalnie też nie wspomniała, bo by od razu zaciągnęli ją z powrotem do
Polski. Już w domu, dziewczyny zrobiły coś do jedzenia i podały herbatę. Mama
Moniki trochę się uspokoiła wiedząc, że nic się jej córce nie stało. Dlatego
też temat zszedł, mimo niechęci dziewczyny, na chłopaka z którym Monika miała
zdjęcie, gdzie czule się obejmowali.
― Monika powiedz mi co to za
chłopak? A co z Marcinem? Przecież tyle z nim byłaś! Dlaczego coś takiego
zrobiłaś? ― pytała jej mama.
― Mamo z Marcinem to już koniec.
I to nie moja wina, jak insynuujesz… ― Monika opowiedziała co się dokładnie
stało.
Krysia była w szoku. Nie mogła
uwierzyć w to co usłyszała. Zdzisiek bardzo zdenerwował się tym i zaczęło go
nosić. Z jego ust wylewał się potok przekleństw. Jak by mógł to dorwałby
Marcina, choć nie wykluczone, że teraz, gdy go spotka coś się stanie. No to
teraz już kaplica, pomyślała Monika. W takim stanie jeszcze gorzej zareaguje na
Toma. W tym momencie zadzwonił telefon Ani. Był to Nathan.
― Hej co tam? ― odebrała Ania.
― Hej Skarbie. Możemy już
przyjechać? Tom trochę się denerwuje i nie może usiedzieć w miejscu. Zaraz rozwali
nam dom jak się nie uspokoi… ― oznajmił Nath.
― No w sumie to możecie już
przyjechać. ― Ania uśmiechnęła się do siebie widząc minę Moniki.
― Ok. to niedługo będziemy. ―
chłopak rozłączył się.
― Tom i Nathan niedługo
przyjadą. ― oznajmiła Ania wszystkim.
Monika zbladła.
― Kochanie powiesz nam coś o tym
chłopaku? ― Krysia znowu zaczęła.
Monika wzięła głęboki wdech i
zaczęła opowiadać. Z każdym słowem Krysia robiła coraz większe oczy, a
dziewczyna opowiadając o Tomie rozmarzyła się. Przypomniały jej się wspólne
chwile z nim. Jego uśmiech i dziwne miny, które czasami robił. Uwielbiała je.
Na wspomnienie tego, uśmiechnęła się do siebie i dodała na koniec:
― …Jestem z nim szczęśliwa.
― No skoro tak mówisz. Mam
nadzieję, że tak jest… ― skwitowała Krysia.
Nagle rozległ się dzwonek do
drzwi. Ania wstała i poszła otworzyć. Przed drzwiami stał uśmiechnięty Nath,
który od razu pocałował dziewczynę na powitanie, a za nim, z miną cierpiętnika
stał Tom. Ania widząc jego minę podeszła do niego i przytuliła go.
― Tom słuchaj. Nie możesz się
bać. Musisz być twardy, stanowczy… Musisz pokazać, że zależy Ci na Monice… ― Ania poklepała go po ramieniu.
― Dobra… Ok. rozumiem…
Chłopak zebrał się w sobie. Musi
pokazać, ze może się zaopiekować Moniką, że nic jej przy nim nie zabraknie, że
będzie kochana i szanowana… Tylko to się teraz liczyło. Odważnym krokiem wszedł
z Anią i Nathem do salonu.
― Mamo, tato… To jest Tom mój
chłopak… ― dziewczyna podeszła do niego i przytuliła go.
Zdzisiek podszedł do Toma i
wyciągnął rękę. Chłopak chwycił ją, myśląc, że to dobry znak, że może nie było
się czym obawiać, ale jego nadzieja prysła, jak bańka mydlana, gdy tylko
chwycił dłoń Zdziśka… Tom poczuł ogromny ból, jakby mu rękę miażdżyło, jakby
ktoś wsadził jego rękę w imadło i powoli je zaciskał, zgniatając jego kości…
Tom cały czas patrzył się na twarz taty Moniki, dlatego zanim jego twarz
wykrzywiła się w grymasie opamiętał się i nie dał po sobie nic poznać.
Uśmiechnął się lekko i w odpowiedzi równie mocno ścisnął dłoń Zdziśka,
spoglądając mu prosto w oczy. Tata Moniki rozluźnił uścisk z lekkim grymasem na
twarzy, widząc, że na Tomie nie robi to najmniejszego wrażenia, a nawet sam
pokazuje swoją siłę. Dobrze, że ćwiczę, pomyślał Tom. Gdy chłopak puścił dłoń
Zdziśka, lekko tak aby nikt nie zauważył strząsnął nią i rozmasował. Następnie
podszedł do Krysi i pocałował ją w rękę i udał się w stronę Agaty. Nathan
stwierdził, że też wypada się przedstawić. Podszedł najpierw do Krysi i też
pocałował ją w rękę, kolejny był Zdzisiek, który podał mu rękę nie zwracając na
niego najmniejszej uwagi. Na końcu poszedł do Agaty. Po chwili chłopcy wrócili
do Moniki i Ani, i usiedli na kanapie.
― Tom, to może opowiesz nam coś
o sobie, żebyśmy mogli Cię lepiej poznać. ― zwróciła się do niego Krysia.
Chłopak miał wrażenie, że mama
Moniki chyba go polubiła, dlatego zaczął opowiadać o swojej rodzinie, skąd
pochodzi i tego typu sprawy. Krysia bardzo uważnie słuchała i uśmiechała się do
niego i Moniki. Dziewczyna zaczynała odczuwać ulgę, gdy w pewnym momencie
Zdzisiek wypalił:
― A dlaczego niby sądzisz, że
jesteś odpowiedni dla Moniki?
― A dlaczego miałbym nie być? ―
odpowiedział pytaniem na pytanie, ale nie dał szansy odpowiedzieć na nie
Zdziśkowi. ― Monika mnie wybrała. Ja ją Kocham. I jakimś cudem ta wspaniała
dziewczyna odwzajemnia moje uczucia. Jesteśmy razem szczęśliwi i to chyba
najlepszy dowód… ― Tom wziął sobie do serca radę Ani.
Ania była dumna z Toma, a
zarazem była też w szoku. Nie spodziewała się, że Zdzisiek będzie się tak
zachowywał. Wydawał się być pod wrażeniem, zachowania Toma. Może dzięki radzie
Ani chłopak przekonał go do siebie swoją pewnością. Reszta rozmowy przebiegła w
miarę normalnie i bez żadnych niespodzianek. Jedynie Krysia zadawała Tomowi
jakieś pytania, na które chłopak z chęcią odpowiadał. Tak zleciał czas do
wieczora. Było nawet miło, bo Tom i Monika się trochę rozluźnili. Chłopak
zaczął nawet żartować, z czego oczywiście wszyscy (oprócz Zdziśka) się śmiali.
O 20:00 rodzice Moniki mieli mieć samolot powrotny. Niestety mimo nalegań
dziewczyn nie chcieli zostawać. Przylecieli jedynie aby upewnić się, że
wszystko jest w porządku. Musieli szybko wracać, bo zostawili remont domu,
który są zmuszeni szybko skończyć. Tak więc wszyscy pojechali na lotnisko, aby
pożegnać się z gośćmi. Tom i Nath jako dżentelmeni także pojechali. Po odprawie
Monika i Ania wyściskały się z rodzicami Moniki. A Zdzisiek podszedł do Toma i
zwrócił się do niego:
― Przejdziemy się? ― powiedział
i ruszył, nie czekając na odpowiedź chłopaka.
Tom szybko dogonił go, ale ten
zatrzymał się raptownie kilka metrów dalej. Odwrócił się w jego stronę i
zaczął:
― Zauważyłem, że jesteś
odpowiedzialny i zależy Ci na Monice… A to dobrze…
― Bo tak jest. Bardzo ją Kocham…
― Tom poczuł małą ulgę, która szybko prysła.
― Ale to nie znaczy, ze Cię polubiłem,
czy akceptuję… ― przerwał mu tata Moniki.
Tom zrobił zdezorientowaną minę.
Co to miało znaczyć? pomyślał. No i dostał odpowiedź:
― I tak Ci nie ufam… Ale skoro
Monika chce być z Tobą… Niech i tak będzie… Ale wiedz, że jeśli cokolwiek jej
zrobisz, skrzywdzisz ją lub niech się tylko dowiem, że płakała choć raz przez
Ciebie, choć jedną łez uroniła, a znajdę Cię… nie ukryjesz się…
Tom chciał coś powiedzieć, ale
zdążył otworzyć tylko usta, bo został uprzedzony.
― I jeszcze jedno… Trzymaj węża
w spodniach… I nawet nie zbliżaj się z nim, wiesz gdzie…
Zdzisiek widząc minę chłopaka
dodał:
― Cieszę się, że
porozmawialiśmy.
Tata Moniki odszedł zostawiając
Toma samego, w kompletnym osłupieniu. Po chwili jednak wrócił do reszty i
pożegnał się z nimi. Rodzina Moniki wsiadła do samolotu i odleciała. Tom poczuł
w końcu ulgę.
― Nareszcie po wszystkim i nie
było chyba tak źle… ― powiedział.
Wszyscy zaczęli się śmiać,
rozładowując atmosferę. Ania nie mogła powstrzymać śmiechu, widząc minę Toma,
gdy to mówił. Przez ten śmiech zgięła się prawie w pół. W pewnym momencie
wyprostowała się i poczuła ogromny ból, przeszywający jej całe ciało. Raptownie
przestała się śmiać i spojrzała przestraszona na Natha, który stał naprzeciwko
niej. Ania złapała się za brzuch, gdzie było centrum tego niewyobrażalnego
bólu. Czuła jak jej ciało odmawia posłuszeństwa. Nie mogła niczym poruszyć.
Nogi ugięły się pod nią, a jej oczy polowi zaczęły się zamykać…
_____________________________________
Nareszcie jest ;P
Nie będę się wypowiadać, bo dostane jeszcze szlaban i co wtedy?!
A ja nie chcę szlabanu Kochana Monisiu ;***
Tak więc nic nie mówię ;P
Czekam jedynie na to co o tym Wy sądzicie ;D
KOCHAM WAS ;*
PS. Mam ciężki zawał! Ponad 4 500 wejść!!!
Jestem Wam bardzo wdzięczna, że czytacie moje (nie powiem wypociny, bo dostanę szlaban) opowiadanie ;* Dziękuję za Tyle Waszych wspaniałych komentarzy, które podnoszą mnie na duchu i zachęcają do dalszego pisania ;* Aż się popłakałam jak zobaczyłam tą liczbę! Jesteście W I E L K I E ! Ubóstwiam WAS ;****