środa, 28 marca 2012

Rozdział 8

Było już po 10, gdy Ania się obudziła. Pamiętała, że rozmawiała z Nathem, a później chyba zasnęła. Podniosła się i rozejrzała po pokoju. W koncie, na jej fotelu spał właśnie Nathan, musiało mu być chyba nie wygodnie bo co chwilę zmieniał troszkę pozycję przez sen. Żeby Mu to wynagrodzić trochę, Ania wyszła po cichu z pokoju, tak aby go nie obudzić, zeszła do kuchni i zaczęła robić śniadanie. Chwilę później zeszła do niej Monika, która o niczym nie wiedziała, ale ucieszyła się bo załapała się na porcję naleśników. Ania wszystko na tacy i chciała już pójść, gdy zatrzymała ją przyjaciółka.
― A Ty dokąd się z tym wybierasz? ― zapytała podejrzliwie Monika. Przecież Ania zawsze jadła śniadanie w kuchni.
― Yyy.. No wiesz… Nathan został wczoraj na fotelu, gdy zasnęłam… no i chciałam… no śniadanie mu chcę zanieść… ― odpowiedziała wymijająco Ania.
― Dobra to ja nie wnikam….
― I masz rację, bo wsiąkniesz…
Nathan otworzył oczy i spojrzał od razu na łóżko, które okazało się puste. Chciał już wstać, gdy do pokoju weszła Ania z tacą, ze śniadaniem. Chłopak wstał szybko i pomógł jej.
― Mam nadzieję, że lubisz naleśniki?
― Uwielbiam.
Nath spojrzał na Anię i uśmiechnął się tym swoim delikatnym, seksownym uśmiechem. Dziewczyna odwróciła szybko wzrok i usiadła na łóżku, aby zacząć jeść. Nathan poszedł jej ślady i chwilę potem po całym talerzu naleśników zostały tylko okruszki i pusty słoiczek po dżemie.
― Pyszne było. ― powiedział Nathan oblizując wargi.
― Dziękuję. ― odpowiedziała z opóźnieniem, zapatrzona w usta chłopaka.
Szybko jednak opanowała się, jednak chłopak zauważył zachowanie Ani i uśmiechnął się szeroko, na co Ania lekko się zarumieniła. Zebrała wszystkie rzeczy na tacę, a następnie dała Nathowi ręcznik aby mógł się odświeżyć. Skierowała go do łazienki cioci, której nie było, w pokoju przez, który trzeba było przejść, na końcu korytarza. Sama zeszła na dół aby posprzątać po śniadaniu. Nathan nie chciał wchodzić do pokoju ich ciotki, więc skorzystał z łazienki na korytarzu. Po 15 minutach Ania wróciła do pokoju i wyciągnęła ręcznik dla siebie, aby wziąć prysznic. Wparowała do łazienki i stanęła jak wryta. Na środku niej stał ociekający wodą Nathan, z przewiązanym ręcznikiem w biodrach. Ania nie mogła się ruszyć, wpatrywała się jak zaczarowana na Natha. Kropelki gorącej wody spływały po jego nagim torsie, aż do jego brzucha, przykuwając tym samy uwagę na siebie. Jedyne co Ania zdołała powiedzieć to:
 ― Yym… Miałeś być…
W łazience było gorąco, fakt że Nathan stał przed nią jedynie w ręczniku sprawiał, że robiło się duszno. Ale musiała się opanować, przecież to niedorzeczne, żeby tak reagowała na chłopaka.
― To ja już pójdę. ― rzuciła szybko i odwróciła się w stronę drzwi. 
Zdążyła jedynie lekko je uchylić, gdy ręce zza jej pleców nie pozwoliły na dalszy ruch, popchnęły je i zamknęły. Nathan stał tak blisko Ani, nie opuszczają rąk, przez co dziewczyna przylgnęła do drzwi plecami. Czuła buchające fale ciepła od jego ciała. Podniosła wzrok. Twarz Natha była zaledwie kilka centymetrów od jej twarzy. Jego usta wykrzywione były w delikatnym, zmysłowym uśmiechu. W oczach widać było ukryte pożądanie. Oddech Ani przyśpieszył. Chłopak powoli zaczął się przybliżać. Musnął delikatnie swoimi miękkimi wargami usta Ani, następnie zaczął je przesuwać powoli w stronę szczęki i szyi, przyprawiając przy tym ją o dreszcze. Czuła ona gorący oddech Natha, który powodował, że robiło jej się coraz goręcej, a oddech co chwilę przyśpieszał. Nathan spojrzał na jej reakcję, by upewnić się, że nie ma nic przeciwko temu. Zajrzał głęboko w oczy Ani, aby odczytać z nich cokolwiek i ponownie delikatnie przejechał swoimi ustami jej dolną wargę. Dziewczyna delikatnie zadrżała, rozchyliła nieco usta, na znak czego Nathan zaczął ją namiętnie całować. Ręce Ani same powędrowały na plecy chłopaka, przyciskając jego mokre ciała jeszcze bliżej jej. Żadne z nich nie miało zamiaru przestać. Oboje zaczęli zatracać się w sobie.


________________________________________
Mam nadzieję, że Wam się spodoba ;)
Zachęcam do komentowania:))))

2 komentarze: