środa, 2 maja 2012

Rozdział 37

To było jakby ktoś włączył zwolnione tempo. Nathan w jednej chwili dostrzegł, jak Ania traci przytomność. Z jego twarzy zniknął uśmiech, a zastąpił go strach. Widział jak jej ciało osuwało się na ziemię, jak jej piękne, pełne życia, zielone oczy gasły i zamykały się. Przez jedną chwile, gdy ich spojrzenia spotkały się dostrzegł w jej oczach strach. Złapał Anię opadając razem z nią na podłogę. Trzymał ją w ramionach siedząc na środku lotniska. Monika klęknęła zaraz przy nich i próbowała ocucić przyjaciółkę. Tom złapał za telefon i zadzwonił po karetkę. Niestety nie było żadnej w centrali, ani w pobliżu. Nathan słysząc jak Tom zaczyna kląć do słuchawki, wziął Anię na ręce i wstał. Monika zaczęła rozganiać ludzi, którzy zaczęli schodzić się widząc tą scenę. Nathan pobiegł z Anią do samochodu i wsiadł z nią na tylne siedzenie. Tom z Moniką usiedli z przodu i ruszyli z piskiem opon. Tom nie zwracał uwagi na żadne znaki, jedynie stawał na światłach, krzycząc przy tym, żeby szybciej się zmieniały. Nathan ciągle go poganiał, aby jechał szybciej, a po policzkach Moniki popłynęły łzy. Chłopak obejmował Anię, kołysząc nią lekko pod wpływem zdenerwowania. Nie wiedział co się stało. Dlaczego straciła przytomność. Przecież była zdrowa. Przynajmniej nie wyglądała na chorą. Jeszcze chwilę temu śmiała się… Patrzył na twarz Ani, która była cała blada, a z jego oczu zaczęły spływać łzy.
― Nie mogę Cię stracić… Nie mogę… Rozumiesz! Nie rób mi tego! Potrzebuję Cię! Kocham Cię! Proszę nie zostawiaj mnie… Proszę…
Nathan trzymał Anię w ramionach, przytulając ją i ciągle to powtarzając.
― TOM! SZYBCIEJ…! ― wydarł się Nathan.
Chłopak przyśpieszył i 5 minut później byli już pod szpitalem. Nathan wbiegł z Anią na rękach do środka i zaczął krzyczeć. Podbiegł jakiś lekarz i zapytał co się stało. Nathan nie był w stanie na to odpowiedzieć, dlatego Monika powiedziała co się zdarzyło na lotnisku. Lekarz kazał położyć Anię na łóżku i zabrał ją do jakiejś sali, nie pozwalając im wejść do środka. Dosłownie sekundę później do tej samej sali wbiegło kilka pielęgniarek i kolejnych dwóch lekarzy. Słychać było wydobywające się z sali podenerwowane głosy. Nathan nie mógł usiedzieć. Próbował wejść kilkakrotnie do tej sali, ale jedna z pielęgniarek nie pozwoliła mu na to. Chłopak czuł się bezsilny i bezradny. Oparł się o ścianę, a następnie zjechał po niej na podłogę i ukrył twarz w rękach. „Dlaczego? No co ja takiego zrobiłem? No powiedz mi co? Dlaczego chcesz mi ją zabrać?! Teraz, kiedy w końcu jestem szczęśliwy… Tak bardzo ją Kocham… Błagam… Wszystko, tylko nie to! Zrobię wszystko, tylko nie zabieraj mi jej…” Nathan próbował zrozumieć co się stało, dlaczego wszystko co złe spotyka jego. Dlaczego, gdy spotka na swojej drodze kogoś na kim mu zależy, musi go stracić… Chłopak poczuł czyjąś dłoń na swoich rękach. Podniósł powoli głowę i spojrzał na Monikę, która klęczała przed nim. Dziewczyna widziała w oczach Natha ból. Z jego oczu spływały ciągle nowe łzy.
― Nathan… ― odezwała się niepewnie Monika. Po jej policzkach także ciekły łzy. ― Wszystko będzie dobrze… To… To na pewno nic poważnego… Musimy poczekać na lekarza. On na pewno powie, że to jakieś przemęczenie…
Chłopak nie mógł skupić myśli. Głos Moniki słyszał jakby z oddali. Ciągle miał przed oczami twarz Ani, gdy upadała. Jej oczy… i strach, który w nich widział… A potem ostatni blask tych lśniących, zielonych oczu… gdy gasły… Zapamięta to do końca swojego życia… Nath nie był w stanie się odezwać. Nie mógł pozbyć się przenikającego go strachu, który go paraliżował. W pewnym momencie zadzwonił telefon Natha. Chłopak w ogóle go nie słyszał, pochłonięty swoimi myślami. Tom i Monika nie wiedzieli co mają robić. Bali się o niego. Po chwili jego telefon przestał dzwonić, a odezwał się Toma.
― Tak… ― chłopak odebrał telefon.
― Tom wracacie już? Dlaczego Nath nie odbiera? ― dopytywała się Jessica.
― My… Ania… Jesteśmy… ― Tom plątał się w wyjaśnieniach. ― My… jesteśmy w szpitalu…
― Co? Coś się stało Nathowi?! ― zawołała przestraszona Jessica.
― Nie… Ania… Ona… ― Tom rozpłakał się.
― Zaraz tam będziemy! ― powiedziała zdenerwowana dziewczyna.
Tom rozłączył się, a Monika przytuliła go mocno. To było bardzo ciężkie dla nich wszystkich. Kochali Anię i bali się o nią. Nie chcieli, żeby jej się coś stało. Ciszę, która nastała przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Nathan zerwał się i zobaczył jak lekarze zabierają nieprzytomną Anię z sali. Od razu podbiegł do niej i próbował dowiedzieć się czegoś od lekarzy, ale nie otrzymał żadnej istotnej informacji.
― Proszę się odsunąć! Zabieramy pacjentkę na badania. Proszę nie przeszkadzać! ― usłyszał Nath.
Lekarze przewieźli dziewczynę na serię badań, które trwały wieki, przynajmniej dla Natha. W tym czasie do szpitala dotarli pozostali. Jessica i Michelle podbiegły do Natha, który siedział sam w koncie, reszta podeszła do Moniki i Toma. Dziewczyny zaczęły go przytulać i wypytywać chłopaka co się stało.
― Ja… Ja nie wiem… Stała tam… śmiała się z nami… A potem… nie wiem nawet kiedy… złapałem ją kiedy upadała… ― wyjaśnił nieskładnie Nath.
Jessica jeszcze raz go przytuliła i razem z Michelle zaprowadziła do reszty. Tom i Monika powiedzieli już pozostałym, co się stało. Każda kolejna minuta ciągnęła się jakby była godziną, ale mimo tego wszyscy czekali, aż lekarz powie im cokolwiek. Nathan albo siedział sam w koncie, pogrążony we własnych myślach, albo chodził po całym korytarzu, nie mogąc się uspokoić. To były najgorsze chwile w jego życiu. Oddałby wszystko, aby Ania była przy nim i wszystko było już dobrze. Pragnął aby ten koszmar się wreszcie skończył. Chciał wziąć Anię w ramiona i cieszyć się nią, znów przytulać i całować ją. Te czekanie sprawiało, że coraz gorzej znosili tą sytuację. Monika wtulała się w Toma i nie mogła powstrzymać się od łez. Chłopak próbował ją pocieszyć, ale sam także potrzebował pocieszenia. Jess, Michelle i Nreesha jakoś się trzymały, ale po ich policzkach także zaczęły spływać łzy. Chłopcy przytulali je, dodając im otuchy. Nath widząc, jak chłopaki obejmują swoje dziewczyny, poczuł się jeszcze gorzej. To było ponad jego siły. Nie wytrzymał już i próbował wejść do sali, do której zawieźli Anię.
― Nie może Pan tam wejść. ― znów zagrodziła mu drogę pielęgniarka.
― Ale ja muszę… ― powiedział błagalnie Nath.
― Proszę Pana, rozumiem, że Pan się denerwuje, ale musi Pan cierpliwie czekać. ― powiedziała spokojnym głosem kobieta. ― Na pewno wszystko będzie dobrze…
Zrezygnowany Nath znów opadł na podłogę. Tom widząc, co się z nim dzieje, wstał i podszedł do niego.
― Stary… ― Tom nie wiedział jak ma go pocieszyć. ― Wiem, że to dla Ciebie trudne… Ale Ania jest silna… Nic jej na pewno nie będzie… Zobaczysz, zanim się obejrzysz, a będziesz już razem z nią w domu i znów się będę na Was wściekał…
Nath spojrzał się na przyjaciela, a następnie wpadli sobie w objęcia. Przez te wszystkie przeżycia razem, odkąd poznali Monikę i Anię zbliżyli się do siebie bardziej. Nath wiedział, że dla Toma też jest ciężko, bo też kocha Anię, dlatego docenia fakt, że jest w stanie jeszcze go pocieszać. Był naprawdę dobrym przyjacielem, na którym mógł polegać. Ich czułości przerwał lekarz, który odwiózł Anię do jej sali, a następnie podszedł do nich.
― Państwo z rodziny Pani Anny Szałkowskiej? ― zapytał lekarz.
Tom i Nath poczuli Déjà vu. Było jak wtedy, gdy Monika trafiła do szpitala. Tylko tym razem chodziło o Anię. Obaj pokiwali głowami, gdy dołączyła do nich Monika.
― Niech nam Pan powie co się stało… ― odezwała się roztrzęsionym głosem Monika.
― No cóż, to osłabnięcie może się powtarzać… Było to związane z jakimś ciągłym i intensywnym stresem oraz lekką anemią, co spowodowało ujawnienie się… ― zaczął lekarz.
Nath po tych słowach się wyłączył. Nie miał najmniejszego pojęcia, co to może być. Pierwszy raz o czymś takim słyszał… Ta nazwa go wystraszyła… Jeszcze bardziej martwił się o Anię… Zaczął się zastanawiać co to w ogóle jest i co to dla niej oznacza. Nie wiedział też czy to jest niebezpieczne… Borykał się z tymi myślami, ale Tom go z tego wyrwał. Usłyszał jego zdenerwowany głos, który zadał pytania, na które chciał znać odpowiedzi:
― Ale co to znaczy, co to jest?! Czy to jest groźne…?!

________________________________
Przepraszam, że tak długo musicie czekać na rozdziały ale mam urwanie głowy... ;(
Rozdział specjalnie dla  mojej Kochanej Kini*** ;* Dzielę się z Tobą tym "ala talentem" o który mnie posądzasz ;D
I jak tym razem?
Czekam na wasze opinie na temat tego zacnego rozdzialiku ;P
Mam nadzieję, że się spodoba ;)
Ja pierdziu! Ja nie wiem jak Wy to robicie! Jest już ponad 5 000 wejść!!!
Szok i zgon na miejscu!
Dziękuję  Wam Kochane ;*
Bez Was nie byłoby mnie ;D
Jesteście Najlepsze ;*

;*******

9 komentarzy:

  1. świetny :) <333
    pisz szybko nexta !!! ;)
    buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  2. jaki wciągający
    jakie emocjonujący
    wiesz jak ja to razem z nimi przeżywałam
    dziewczyno!!
    niedługo to ja w szpitalu wyląduje przez twój geniusz!!
    rozdział jest zniewalająco wspaniały
    dziękuje za dedyk
    coraz częściej słysze,że jestem kochana,to sie robi dziwne xd
    i nie posądzam cie o talent ja po prostu stwierdzam że go posiadasz i coraz bardziej z każdym rozdziałem utwierdzasz mnie w tym przekonaiu ;D
    szybko nexta proszę ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Porażający rozdział!!!
    Mam nadzieję, że Ani nie stało się nic groźnego.

    OdpowiedzUsuń
  4. Prosiłaś mnie o opinię na temat twojego fanfica. Nawet nie masz pojęcia ile to dla mnie znaczy! To, że darzysz mnie zaufaniem i szanujesz moją opinię jest dla mnie czymś w postaci ukoronowania mojej pracy nad "Historią Polskich Fanek The Wanted"!
    Szczerze przyznam, że wcześniej nie miałam okazji zagościć na twoim blogu. I to był błąd! Po przeczytaniu jednego rozdziału śmiało mogę powiedzieć, że masz talent! Niezwykle płynnie opisujesz wszystkie zdarzenia i wkomponowujesz w to odpowiednio opisane uczucia. Po prostu genialnie! Od teraz będę regularnie śledzić losy Ani i Moniki ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS Mam tylko jedną uwagę co do wyglądu bloga, a mianowicie do jego szerokości. Aby wygodniej przeglądało się twoją stronę mogłabyś nieco ją zmniejszyć. Ale to taki szczególik ;)

      Usuń
  5. omc! (to jest o maj ciastko jak coś xd) prawie się poryczałam ;c oby było wszystko dobrze! ;) kocham to, mm ;***

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hm.. omc, powiadasz? Ciekawe, skąd to znasz ;p

      btw. rozdział jest ZARĄBISTY, no! ;*

      Usuń
    2. eee... no ba ja... ten no tego... ooo... że o czym ja? xd no omc od ciebie, oczywiście narzeczono ^^ też cię kocham ;***

      Usuń
  6. O jejku...
    Ale co się stanie z Anią?
    Co z nią będzie?
    Ta sytuacja na lotnisku...
    Nathan, Tom, Monika...
    Boże jak mi ich szkoda. ;<
    Ile oni cierpią!
    Ale kochanie błagam cię, napisz mi szybko, co dalej będzie się z nią działo, bo nie wyrobię i to ja trafię do szpitala w jeszcze gorszym stanie niż Ania!
    Bardzo mi przykro, że masz urwanie głowy, ale postaraj się jak najszybciej dodać kolejny rozdział! ;)
    Tak szczegółowo opisałaś emocje jakie targały wszystkimi, że aż się popłakałam.
    Pozwoliło mi to się wczuć w sytuację i dzielić uczucia razem z nimi.
    Boże... kocham to Twoje opowiadanie! <3
    Masz tyle talentu, byś się podzieliła! xd
    Czy ja już mówiłam, ze cię kocham?
    Że kocham to Twoje zacne opowiadanie?
    Nie? No to mówię, jesteś najlepszą, najcudowniejszą i najukochańszą pisarką jaką kiedykolwiek poznałam! :*
    Kocham cię tak bardzo mocno!!! :***
    Nie mogę się doczekać następnego rozdziału i pozostaje mi tylko składać przed Tobą pokłony! ;**
    Do nexta misiu!!! :***
    P.S. Ty wiesz, ze cię kocham??? <3

    OdpowiedzUsuń